Witam wszystkich czytelników ponownie! Niedawno (wstyd się przyznać), pierwszy raz w ręku miałam książkę Heleny Boguszewskiej, która skłoniła mnie do wielu refleksji. Wydaje mi się, że śmierć jest motywem obecnym we
wszystkich dziedzinach sztuki. Cały szereg współczesnych twórców, nawiązując do
tradycji, personifikowało ją. Pojęcie śmierci rozgrywa się na wielu etapach.
Podstawowym jest rozrachunek życia, którego dokonała główna bohaterka powieści
Heleny Boguszewskiej pt. „Całe życie Sabiny”. Doskonale ukształtowana opowieść
o życiu kobiety podejmującej wysiłek zrekonstruowania swojego bytowania na
zasadzie retrospekcji ukazuje popularny w prozie polskiej nurt psychologiczny. Potstaram się przedstawić książkę poprzez jej ukształtowanie kompozycyjne, które mnie zainteresowało.
Sabinę poznajemy w gabinecie lekarskim, kiedy dowiaduje się o wydanym już wyroku śmierci. Jest stosunkowo młodą kobietą z dużym bagażem doświadczeń, która ostatnie dni spędza w domu siostry, leżąc w łóżku i wspominając swoje nieudane życie. Punkt kulminacyjny, który wyraźnie rozpoczyna rozrachunek kobiety to podarunek w formie sukni na bal szkolny siostrzenicy. Wtedy właśnie po raz pierwszy Sabina wspomina wspólne wyjście z siostrą w Towarzystwie Rolniczym.
Sabinę poznajemy w gabinecie lekarskim, kiedy dowiaduje się o wydanym już wyroku śmierci. Jest stosunkowo młodą kobietą z dużym bagażem doświadczeń, która ostatnie dni spędza w domu siostry, leżąc w łóżku i wspominając swoje nieudane życie. Punkt kulminacyjny, który wyraźnie rozpoczyna rozrachunek kobiety to podarunek w formie sukni na bal szkolny siostrzenicy. Wtedy właśnie po raz pierwszy Sabina wspomina wspólne wyjście z siostrą w Towarzystwie Rolniczym.
„Sabina
zamyśla się i oczy jej, zwrócone w głąb, przestają jakby być widzące, aż
Helenie robi się nieswojo… -Zmęczona jesteś Sabinko? Może lepiej, żebyśmy
przeszły do jadalnego z tym mierzeniem…
Ale
Sabina wyciąga do niej rękę: -Pamiętasz, jakie suknie miałyśmy, jakeśmy to były
razem na balu w Towarzystwie Rolniczym? Ja byłam w białej, a ty miałaś jakąś
podobną do tej…”
Retrospekcje Sabiny nie układają się chronologicznie, przypomina swe życie po przez nawiązywanie
do wielu tematów, a każdy z nich jest odrębnym rozdziałem książki
Boguszewskiej. Bohaterka
przechodzi przez swoje życie myśląc, zgodnie z tytułami kolejnych partii,
mianowicie: o sukniach, o mieszkaniach, o służących, o książkach, o porankach.
Wspomina własny żywot ukazując następstwa zdarzeń rozwijających się w czasie, a
przy tym ukazuje swoją indywidualność w określonym miejscu fabuły.
„Podróż na jaśku skończona. Zupełnie jak cudowna podróż na
gęsiorze Marcinie Selmy Lagerloff, tym bardziej że i Sabina była wtedy chyba
nie większa niż ten Nils (nie rozczulaj się na sobą Sabina, każdy jest mały,
póki nie okaże się nagle, że jest duży)!!!
– Tak, ale w tej różowej sukni to ja naprawdę byłam jeszcze
mała, a działo się ze mną tak, jakbym była duża – upiera się rozrzewniona sobą
Sabina na łóżku – przecież teraz widzę to doskonale, teraz, kiedy jestem już
ponad wszelką wątpliwość „duża“.
Kompozycja, czyli ogół treści utworu, która tworzy dzieło
literackie tj. „Całe życie Sabiny“ bazuje na pozostawieniu czytelnikowi pola do
interpetacji. W związku z brakiem chronologii opowiadań Sabiny następuje
tutaj zerwanie z klasyczną zasadą jedności, czasu, miejsca i akcji, co
jest ogromnym atutem powieści. Autorka, posługując się kompozycją otwartą
pobudza wyobraźnię, namawia do interpretacji, do stawiania pytań i budowania
tez, dzięki czemu nie tylko udowadnia indywidulany kunszt pisarski, ale przede
wszystkim tworzy interesującą fabułę.
Stylizacja powieści na
pamiętnik była bardzo atrakcyjną metodą w dwudziestoleciu międzywojennym. Monolog
wewnętrzny kobiety został wyraźnie wchłonięty przez narrację, jednak te dwa
punkty widzenia są od siebie zależne i idealnie komponują się we wspólnej
formie stylistycznej. Tutaj także opowieści Sabiny są typowym zabiegiem
dokonywanym w opowiadaniach relacjonujących, które charakteryzują się dużym
dystansem czasowym. Boguszewska doskonale ukazuje to po przez samoocenę
bohaterki, która po kolei przekazuje swoje stanowisko na temat każdego odbicia
lustrznanego. Osądza sukcesywnie „każdą siebie“, swoje życiowe role i
zachowania, zastanawia się, jakim była dzieckiem, jaką córką, jaką
przyjaciółką, kochanką, żoną, matką. Centrum orientacji czytelnika nie skupia
się na innych bohaterach, znajdujemy je w postaci Sabiny. Monolog wewnętrzny
kobiety nie jest wypowiedziany „na głos“, są to jedynie przemyślenia, utrwalone
w słowach narratora. Sabina dążyła do uporządkowania myśli i przeżyć.
„Sabina patrzy na Tomasza: -aha, więc nie dość jest wyrosnąć
z męczenia się, trzeba być jeszcze dorosłą za lekkomyślnego Jana, który
sam nie wie, jaki jest, i za poważnego Tomasza, któremu jest najwygodniej być
takim jakim właśnie jest...“
Chciała wiernie odtworzyć pogmatwane toki
świadomości, dlatego podzieliła swoje życie na rozdziały- każdy posiadał
szczególny element, czy to suknia, czy książka.
„Gdzieś w dole roi się od Sabin różnymi drogami chodzacych w
różnych sukniach: ta w popielatym kostiumie z fiołkami wygląda, jakby
zdobywała świat, a ta w wiecznej czarnej wlecze się przez most jak stara i nikt
na nią nie patrzy... ta trzydziestoletnia uważa, że jest za stara na jasną
suknię z krótkimi rękawami, a ta czterdziestoletnia w beżowej sukni,
rozbawiona, sądzi, że nic dla niej jest za młode...“
Przyswajając treść książki
Boguszewskiej ciężko odróżnić tzw. „verbum dicendi“, ponieważ owe słowa
mieszają się z tym, co mówi Sabina. Bohaterka
podzieliła swoje życie na dwie płaszczyzny- przeszłą i teraźniejszą. „Przeszła
Sabina“ po prostu żyła, a „teraźniejsza Sabina“ ocenia tę pierwszą. Zabieg ten
jest przygnębiający, bo obie panie bardzo się różnią, jednak jednocześnie
ukazuje świetność artyzmu Buguszewskiej. Autorka przedstawiła kobietę
niedotkniętą szczególnymi tragediami życiowymi, ale zarówno taką, która czuła,
jakby była tragedią, której nic w życiu nie wyszło, nie odnalazła się w żadnej
życiowej roli, nie spełniła żadnego marzenia. Po prostu była, a teraz przyszło
jej umrzeć na siostrzanej kanapie.
„Ale kiedy już tak się leży, to o jedno można być
spokojną, że już nikt nic nie powie. I w tej gorzkiej pociesze, jak w morzu
toną wszystkie tamte niemiane rzeczy... No, dobrze! Jest jeszcze inna pociecha:
patrzeć z góry na tamte wszystkie Sabiny i widzieć, nie otwierając
zmęczonych oczu, jak wszystkie Sabiny ze wszystkich dróg zlewają się w jedną,
schodzącą po czerwonych chodniku z drugiego piętra doktora Rozencwajga, w
granatowej sukni z metalowymi guzikami, z białym kołnierzykiem, ze
skórzanym paskiem...“
Boguszewska oddała
wielki artyzm w opisach ówczesnej rzeczywistości. „Całe życie Sabiny“ nie
zawiera pytań odnośnie egzystencji, ale wyszukane odpowiedzi, czym jest sens
egzystowania. Tło, którym są realia obyczajowe i kultorowe pokazują, jak
przejawiała się samotność człowieka, a przede wszystkim samotność kobiety w okresie
międzywojennym.
“Sabina rozmyśla, jak to kiedyś, kiedy była mała i wycinała
lalki, spytaną ją gdzie są mężowie tych powykręcanych pań, a ona powiedziała
bez wahania, że mężowie ciągle wychodzą z domu... No i właśnie ma
teraz: mąż wychodzi z domu, a ona
z dzieckiem.“
Autorka po przez opis
poszczególnych ról społeczenych (Sabina dokonuje autooceny) dociera do istoty
kobiecości i w ten sposób kreuje postać kobiety niespełnionej życiowo. Wpływa
na to wiele czynników rodzinno- osobistych, surowa matka, lekkomyślny mąż,
entuzjastyczny, nieświadomy kochanek.
„Ten list do Jana w ale nie jest „w interesie“... A
z synem też nigdy nie będzie żadnej przyjaźni, i nie nie będzie „razem“,
bo przecież to są dwa światy, których się nigdy nie da pogodzić, a Sabina jest
sama i zostanie sama.“
„Całe życie Sabiny“ to
książka, która jednocześnie urzeka swą prostotą i kunsztownością wyrażoną w
technice. Bohaterka jest ciężko chora, świadoma nieuchronności śmierci,
rozliczając swoje dytychczasowe życie, ukazuje piękną prawdę, mianowicie „życie
to ciągłe zmiany“: zmieniła się moda, tytyły książek, imiona mężczyzn ważnych w
jej życiu, miejsca zamieszkania, praca, a nawet sposób spędzania wolnego czasu,
jednak tak naprawdę nic nie dało jej szczęścia, a wręcz przeciwnie, wieczne
ucieczki stały się okropnym bólem braku poczucia tożsamości z kimkolwiek:
brak Jana, brak Tomasza, niezrozumienie
syna. Cała różnorodność, jakiej doświadczyła nie ochroniła jej przez tym, co
ostateczne- śmiercią.
„Ale umarła dopiero w piątek nad ranem, właśnie kiedy stróż otwierał
bramę ostatnim spóźnionym lokatorom. I kiedy była sama.“
Gorąco polecam! B.